Zaha – czyli refleksje z nocnego spaceru

Właściwie miałem nie pisać o najgorętszej wiadomości grudnia, czyli o planowanej budowie 257-metrowego wieżowca obok Hotelu Marriott. Blog działa jeszcze na pół gwizdka, poza tym news przestał być newsem jakieś 48 godzin temu i wszystko, co było do przekazania (a nawet więcej) napisane zostało już w innych miejscach. Ale parę godzin temu naszła mnie wielka ochota na kebaba i przypomniałem sobie, że całkiem dobry można zjeść w podziemiach Centralnego. Udałem się więc tam i z pełnym już żołądkiem (jak wiadomo, człowiekowi sytemu lepiej się myśli) obejrzałem sobie przyszłe miejsce budowy.

Nie jestem przeciwnikiem stawiania wysokich budynków w centrum miasta. Jakoś nie trafiają do mnie opinie osób głoszących potrzebę budowania wstrzemięźliwie, „zgodnie z tradycją europejską”. Nie chodzi nawet o to, że Warszawie – jako stolicy – należy się nowoczesne city z prawdziwego zdarzenia. Po prostu jest tak, że dla dużej części ludzi na świecie prestiż danego miejsca jest wprost proporcjonalny do rozmiarów budynków istniejących tamże. Nie mnie oceniać, czy za tą opinią kryje się atawizm chęci przeżycia „kosmicznej trwogi” czy pragnienie kompensacji jakichś cech fizycznych. Poza tym, mimo że czuję miętę do naszego PeKiNu, przydałoby się jednak w Centrum coś, co przewyższałoby go wysokością. Tak żeby Józef Wissarionowicz sobie nie myślał.

Jednak mam mieszane uczucia co do Lilium Tower. Miejsce niby w porządku – róg Jerozolimskich i Chałubińskiego od lat prosił się o zabudowę. Wysokość też – choćby z powodów, które opisałem akapit wyżej. Niestety, nie mogę się pozbyć wrażenia, że coś jest nie tak. Ten niepokój wywołuje kilka rzeczy.

zaha

Po pierwsze, dziwnym wydaje się fakt, że firma Lilium nie ma własnej manifestacji w Internecie, jej menedżerowie nie podają własnych nazwisk, a wokół spółki zdążyły narosnąć kontrowersje jeszcze przed zakupem Marriotta. Ja może się nie znam na robieniu interesów, ale gdybym budował ćwierćkilometrowego kolosa w centrum rozwijającego się europejskiego miasta, ba! – według projektu światowej divy architektury, zadbałbym przynajmniej o dobry PR. A tu ani widu, ani słychu. Nie wiemy, kim są ludzie pracujący dla Lilium, skąd się wzięli i jakie właściwie mają plany. Prawda, że dziwne?

Po drugie, jeśli przyjrzeć się na chłodno projektowi, widać, że jest to coś przypadkowo wyciągniętego z szuflady. Opowieści, że niby Zaha Hadid stworzyła projekt specjalnie dopasowany do tej, a nie innej okolicy, to dla mnie brednie. Nie bądźmy dziećmi. Zresztą każdy, kto choć trochę śledzi karierę Irakijki i ma odrobinę wiedzy o architekturze nowoczesnej przyzna, że budynek jest niekonsekwentny i zachowawczy. Żeby nie powiedzieć inaczej, a bardziej zrozumiale. Fajnie, że postawimy sobie w Warszawie coś dekonstruktywistycznego, ale dlaczego akurat to?

Po trzecie, widzę tu „syndrom Euro 2012” – czyli wielka radość i ogólna buźka, a to co najważniejsze nagle ląduje na marginesie. Od paru dni nie mówi się o niczym innym, tylko Zaha, Zaha, Zaha… A ja cały czas, głupi, czekam kiedy mi wreszcie centrum w Warszawie zrobią. Pisząc „centrum” nie mam na myśli kolejnych wieżowców (choć dobrze, że je się buduje), tylko siatki ulic i budynków w bezpośredniej okolicy Pałacu. I o tym powinny być najdłuższe dyskusje na internetowych forach.

3 responses to “Zaha – czyli refleksje z nocnego spaceru

  1. You are God damn right.

  2. jesli wolno tylko taka uwaga porzadkowa – Zaha juz od pewnego czasu nie projektuje budynkow „dekonstruktuwistycznych”, a wiezowiec Lilium tym bardziej taki nie jest.

    ale oprocz takiego czepialstwa – bardzo podoba mi sie wpis.

    i dzieki za zalinkowanie do mojego bloga ;)

  3. faktycznie, zapędziłem się. stwierdziłem, że już nie będę dokonywać poprawek. następnym razem zapiszę sobie, żeby drugi kebab brać na wynos :) niemniej nadal uważam, że odpowiednio dobrałem pozostałe przymiotniki do projektu budynku.

    to raczej ja powinienem dziękować za link… pana zapiski to jazda obowiązkowa w końcu.

Dodaj komentarz