Category Archives: przedsięwzięcia

Zrób albo kup. I uważaj na bałwany

W leniwą, zadziwiająco ciepłą niedzielę, niedopieszczony towarzysko przez cały weekend, wybrałem się na Plac Zbawiciela obserwować zmagania Dominiki Naborowskiej (Panie Przodem) i ekipy Planu B z nieubłaganie nadchodzącą wiosną. Czytaj dalej

Lirykożercy – czyli kotlety z poety

Kiedy tylko dowiedziałem się, że Monika Grochowska, znana mi z intrygującego projektu „Co Złego, to my” (podczas ostatniego festiwalu Niewinni Czarodzieje) oraz Łukasz Garlicki zabierają się za projekt poświęcony Herbertowi zastrzygłem w radości uszami i pilnie nasłuchiwałem wszelkich wiadomości. Reżyseria inauguracji roku poświęconemu poecie, w dodatku w Teatrze Narodowym, to wielka sprawa – i zachodziłem w głowę, jak reżyserka to ugryzie. W końcu to już nie Komeda, Polański i wesołe warszawskie lata ’50, lecz twórczość często trudna, częstokroć nieprzyjemna i zawsze intymna. Czytaj dalej

Czyżby…? Już…?! Tak szybko…???

Ten dzień, dzień na miarę naszych możliwości zbliżał się. Może i nie wielkimi krokami – raczej spokojnym, co i rusz stopowanym kroczkiem Pilcha przechadzającego się jeszcze po krakowskich Plantach. Lecz i tak fakt pozostawał faktem. Z wdziękiem dandysa spóźniającego się na premierę własnej sztuki, nadeszła wiekopomna chwila. Czytaj dalej

Wdechy 2007 rozdane

Kiedyś, za tych zamierzchłych czasów, kiedy termin „piractwo” odnosił się bardziej do przegrywania kaset lub CD-ków z muzyką niż przesyłania jej przez Internet, panował pogląd, że miarą popularności danego artysty jest zakres jego obecności na kradzionych nośnikach właśnie. W stosunku do najróżniejszych wydarzeń z kolei – do tej pory, jeśli słyszę jakiekolwiek poniżające ich wartość plotki, mogę wnieść, że wydarzenie może być całkiem ciekawe – i warto mu się przyjrzeć. Czytaj dalej

Planowanie

Rzeczownik ten ma też drugie znaczenie. Określa nie tylko „formułowanie przyszłych zamierzeń”, ale również coś pomiędzy szybowaniem a przemieszczaniem się w powietrzu po skoku. Niektóre wiewiórki tak robią – podobno, ja widuję tylko te szukające odpadków na Polu Mokotowskim. Lecz widzę też trochę inne paralele. Czytaj dalej

Pierwszy wdech przed Wdechami, czyli nominacje

To już czwarty raz, gdy wręczane będą nagrody kulturalne stołecznej „Gazety Wyborczej”. Swoją drogą, zarówno pomysł konkursu, jak i sposób jego wdrażania (nagrody – dla najlepszego miejsca, najbardziej zasłużonej osoby i najciekawszego wydarzenia – są wręczane osobno przez redakcyjne jury i czytelników) uważam za strzał w dziesiątkę. Może wręczanie nagród, nawet symbolicznych, nie jest jakoś super ważne dla i tak oddanych swoim zajawkom ludziom, ale z pewnością pomaga wciągnąć w życie kulturalne Warszawy jeszcze więcej osób. Chociaż jak czasem patrzę na tłumy na Chłodnej 25, to zaczynam się gubić jak na jakiejś wielkiej masówce… No ale zdarza mi się to też czasem w obecności zaledwie pięciu osób, więc przypadkiem specjalnej troski jestem i przyznaję się do tego bez bicia. Czytaj dalej

Nadal jestem warzywo, więc daję tak na szybko Twożywo :)

Stało się. Z racji mojego urodzenia (siódmego dnia pewnego miesiąca) i związanych z tym najdziwniejszych synergii proporcji farta i pecha w moim życiu, złośliwy demiurg postanowił wraz z z początkiem roku od razu wyczerpać mi pulę porażek za 2008. Już nie wspominam o tym, że nie poszedłem na Sylwestra, choć serce mi się krajało, widząc te pięknie ubrane, karnawałowo pomalowane i potrząsające nowymi fryzurami Panie. W końcu to był przynajmniej mój wybór – mogłem nie przespać wszystkich 4 telefonów do mnie, z czego zapewne połowa zawierała w sobie jakąś kuszącą propozycję. Ale to, co stało się później… Czytaj dalej

Zaha – czyli refleksje z nocnego spaceru

Właściwie miałem nie pisać o najgorętszej wiadomości grudnia, czyli o planowanej budowie 257-metrowego wieżowca obok Hotelu Marriott. Blog działa jeszcze na pół gwizdka, poza tym news przestał być newsem jakieś 48 godzin temu i wszystko, co było do przekazania (a nawet więcej) napisane zostało już w innych miejscach. Ale parę godzin temu naszła mnie wielka ochota na kebaba i przypomniałem sobie, że całkiem dobry można zjeść w podziemiach Centralnego. Udałem się więc tam i z pełnym już żołądkiem (jak wiadomo, człowiekowi sytemu lepiej się myśli) obejrzałem sobie przyszłe miejsce budowy. Czytaj dalej