Planowanie

Rzeczownik ten ma też drugie znaczenie. Określa nie tylko „formułowanie przyszłych zamierzeń”, ale również coś pomiędzy szybowaniem a przemieszczaniem się w powietrzu po skoku. Niektóre wiewiórki tak robią – podobno, ja widuję tylko te szukające odpadków na Polu Mokotowskim. Lecz widzę też trochę inne paralele.

Już wyjaśniam – chodzi o nowy, wspaniały plan. Piękny, porywający zestaw koncepcji na nasze nieistniejące od lat ponad pięćdziesięciu Centrum. Myśl twórcza architektów, niedościgła w swym wdzięku, w lekkości swobodnej poszybowała w górę, poplanowała do przodu, ogrzewając się w rachitycznym styczniowym słońcu. I oto jest. Wiemy, jak będzie wyglądało centrum naszego miasta. Kolejny raz to wiemy.

Teraz powinna być grafika ilustrująca naszą kolejną wiedzę na ten temat. Niestety Biuro Architektoniczne nie traktuje zbyt poważnie blogerów, za którymi nie stoi żadne „poważniejsze” w ich mniemaniu medium. Zamiast jednego obrazka, wyjątkowo będzie tysiąc słów.

Park zostaje, w całości. Poprzedni plan zakładał wbudowanie w jego przestrzeń dwóch narożnych budynków, teraz wycofano się z tego pomysłu. Kerez bez zmian, KDT bez zmian. Duży, prostokątny plac pomiędzy. Budynki przy Jerozolimskich – nawiązujące wysokością do sąsiadów z naprzeciwka. A wzdłuż Emilii Plater wieżowce, w liczbie trzech.

To tak w największym skrócie. Ponieważ dostałem już sygnał, że za dużo tutaj marudzę, opowiem najpierw o pozytywach. Zacznę od tych największych. Przede wszystkim plan ten nie wygląda tak:

z4039411x.jpg

ani tak:

c2

Tym, którzy do PeKiNu odnoszą się z pogardą i nienawiścią, zastygając mentalnością w czasach swojego dzieciństwa – na pewno podoba się koncepcja numer jeden. Tyle że jest (a raczej była) ona raczej konsekwentną kontynuacją totalitarnego podejścia sowieckich architektów do kwestii ciągłości, nawiązywania do tradycji w projektowaniu przestrzeni. Prościej rzecz ujmując: „mamy gdzieś, co tam było wcześniej, teraz będzie tak i tak”. Kiedy zobaczyłem pierwszy raz ten projekt, jeszcze jako młode pacholę, śmiałem się długo i głośno, lecz był to śmiech podszyty więcej niż jedną nutą tragizmu. Oczywiście, rozumiem po części projektantów. To były lata dziewięćdziesiąte, czas szybkich zmian, wielkich wzrostów i odwracania się plecami do wszystkiego, co związane z poprzednią sytuacją społeczno-polityczną. Ale, na Boga, czemu jeszcze do niedawna tym Panom wydawało się, że wciąż mamy XX wiek?

Koncepcję numer dwa nazwałbym „Stolica – moja mała ojczyzna”. Bliska sercu młodym ludziom, emigrującym z Pułtuska tudzież Kogutkowa (oj, czuję, że nagrabiłem sobie teraz u paru osób…). U nich wszystko jest takie normalne, niskie, kwadratowe i konserwatywne. Fajnie mieć kawałek swojej okolicy w wielkim, obcym mieście. Swojskość. Folklor. Bez niespodzianek. Sam, choć urodziłem się tu, na miejscu, pozytywnie wypowiadałem się o tym projekcie, ponieważ przynajmniej odtwarzał szczątkowo dawną siatkę ulic. „Trzeba mierzyć siły na zamiary” – myślałem. Niczym Marek Aureliusz sens życia, tak ja tłumaczyłem sobie zasadność takiej koncepcji, obawiając się, że dalsze kontrowersje i dyskusje spowodują jedynie brak jakichkolwiek zmian.

Poprzednia władza lubiła sobie pogadać i pokoncypować. Zrobiła w interesującej mnie sprawie to, co do tej pory umie najlepiej – trochę dymu, poza tym nic. Nadzieja, że jako staruszek przechadzać się będę ulicą Złotą między Marszałkowską a Plater ponownie zaczęła znikać w obłokach pary znad zapiekanek w podpałacowych budach. Tym bardziej, że zapowiedź „drugiej Irlandii” wzbudza pewne zachcianki. Na przykład taką, żeby wszystko było tak, jak należy. I żeby było jak najszybciej. A coś tego nie widzę.

Nie będę już narzekał, że plac za duży, że za szeroko od Pałacu do pierwszych budynków, że w parku śmierdzi i należałoby się zająć tym jak najszybciej. I tak to, co jest teraz, wygląda tak źle, że gorzej być już nie może. Cholernie boję się, że każda kolejna władza będzie przedstawiać i uchwalać nowy plan, a żadna nie ruszy go do przodu nawet na jotę. Ostatnia akcja z Kerezem zdaje się to potwierdzać. A Centrum… Centrum powinno być. Urzędnicy, błagam, ruszcie się wreszcie. A poza tym przeprowadźcie szybkie i skuteczne konsultacje z Warszawiakami.

2 responses to “Planowanie

  1. wiadomo, kto wygra – PROWIZORKA, jak zawsze… Stoi za nią potężne LOBBY…

  2. prowizorka to jest to, co jest teraz, więc jeśli nawet, to kolejna będzie bardziej prowizoryczna od obecnej. a to już oznacza pewną stabilizację…

    nie zapominaj, że sytuacja architektoniczna Centrum tuż po wojnie również była prowizorką – ale przynajmniej mieliśmy tam miasto – co prawda miasto ruin, ale zawsze. może to takie fatum…

Dodaj komentarz